W niedzielę, 27 września 2015 roku, odbyłu się uroczystości upamiętniające mord w Lesie Szpęgawskim, który stał się swoistą Golgotą Kociewia. W tym miejscu w okresie II wojny światowej oddało życie około 7000 Polaków. To miejsce wzywa do głębokiej pamięci o Ofiarach, do wdzięczności wobec nich oraz do troski o budowanie pokoju w świecie. Uroczystościom przewodniczył Ksiądz Biskup Senior Piotr Krupa, a uczestniczyli w nich przedtawiciele Parlamentu Europejskiego, nasi Parlamentarzyści, przedwstawiciele Władz Samorządowych, Kombatanci, delegacje Szkół, Duchowieństwo oraz wierni Kociewiacy.

 

Publikujemy też poniżej słowo pana Ryszarda Szwocha, które zawsze wprowadza nas w przeżywanie Szpęgawskiej Uroczystości:

 

O pamięć, nie o zemstę, proszą nasze cienie. [F. Fenikowski, Msza żałobna]

 

                                                     Pamięci ofiar Szpęgawska                                    

 

            Jesienne popołudnie wrześniowe i ta sceneria leśna to już od dawna wzruszająca okoliczność, aby pamięcią wracać do historii tego miejsca – do Szpęgawskiej Golgoty – jak zwykło się nazywać ten szczególny cmentarz leśny. Od 76 lat naznaczony piętnem zbrodni na miejscowej ludności Kociewia i Pomorza, przyzywa nas w gąszcz tutejszych grobów i jak zawsze porusza szczególną wymową tamtych wydarzeń z ponurego czasu wojny i okupacji. Tak jest i dziś. Kolejny raz wsłuchujemy się w echo szpęgawskiej tragedii i usiłujemy pojąć ów dramat, jaki w tym miejscu rozegrał się wówczas –  jak zawsze z niedowierzaniem, iż „ludzie ludziom zgotowali ten los”. A jednak to się stało. Wtedy, tutaj i za sprawą (co by nie powiedzieć) również tutejszych Niemców. Tak było! Krwawa jesień pomorska 1939 r. zrodziła wszak Szpęgawsk – Kociewską Golgotę.

Widownią zbrodni niemieckich Starogard stał się już w pierwszych dniach okupacji, gdy jeszcze przed objęciem miasta i powiatu przez hitlerowską administrację, ulokowały się tu jednostki SS. Samorzutnie organizujący się niemiecki Selbstschutz natychmiast przystąpił do bandyckiej akcji prześladowania ludności cywilnej, a wobec absolutnej bezkarności swoich działań bestialsko posłużył się zbrodnią. W trzecim dniu okupacyjnych rządów w mieście nastąpiły pierwsze aresztowania Polaków, a już 9 września pierwszy transport aresztowanych wywieziono powstającego do obozu pod Gdańskiem. Wkrótce też miejscem zbrodni uczyniono Las Szpęgawski – dogodną dla oprawców i z wielu względów przydatną enklawę powyrębową, mogącą pomieścić dziesiątki masowych grobów.

Podobnych miejsc zbrodni, zgotowanej przez niemieckich okupantów i zbirów z hitlerowskich formacji zbrodniczych – od pierwszych dni września 1939 roku przybywało wiele, gdyż były one planowym elementem systemu eksterminacji i likwidacji biologicznej ludności Pomorza. Największe z nich, prócz Konzentrationslager Stutthof (ok. 65 tys. ofiar), to Piaśnica (12-14 tys. ofiar), Grupa-Mniszek k. Świecia (ok. 13 tys. ofiar, w tym 3 tys. pomordowanych pacjentów szpitala psychiatrycznego, więźniów i ofiar Selbstschutzu), Klamry (ok. 2 tys. ofiar), Rudzki Most, Barbarka k. Torunia (ok. 1 tys. ofiar), ale też obóz przesiedleńczy w Potulicach (25 tys. więźniów) i wiele innych. Trudno ogarnąć je wszystkie: wszak to też koszary tczewskie z tamtejszym obozem przejściowym, las Zajączek koło Skórcza, lasy w Jaroszewach i w Borównie, Probostwo koło Skarszew i Rynkówka, Drewniaczki, Czarnocin, Mieliczki, to też „doliny śmierci” koło Chojnic i Więcków, to obóz jeniecki w Nicponi, areszty więzienne w Starogardzie, Gniewie i Pelplinie, liczne doraźne miejsca kaźni. Bilans hitlerowskich ofiar w tych tylko miejscach na Pomorzu sięga bez mała 100 tysięcy. Nie usprawiedliwia ich żadna z wykoncypowanych racji – a sam fakt popełnienia tych zbrodni obciąża na zawsze sumienia ich sprawców. Tego nie zmieni upływający czas, ani agresywne oskarżenia o współwinę ze strony nawiedzonych publicystów usiłujących zrelatywizować okupacyjne zbrodnie [J. Gross]. Hitlerowski plan zagłady podbitego narodu jasno i dobitnie określał bowiem etapy i formy eksterminacji Polaków, Słowian i Żydów. Był realizowany skrupulatnie i bezlitośnie, z pogwałceniem wszelkich zasad obowiązujących w cywilizowanym świecie. Wymierzony przeciwko elitom narodu, użyty został jako skuteczne narzędzie wyeliminowania najwartościowszych obywateli, w tym zwłaszcza kręgów inteligencji – patriotycznej warstwy społecznej – słusznie uważanej za główną siłę przywódczą. Nieprzypadkowo to właśnie ów kwiat naszego narodu skupił na sobie całą nienawiść okupantów i skazany został na wyniszczenie. Tutaj, w Lesie Szpęgawskim, rozstrzelano wielu takich działaczy patriotycznych, przykładnych i zasłużonych  obywateli. Byli wśród nich aktywni członkowie Związku Zachodniego oraz organizacji kombatanckich, działacze plebiscytowi i społecznicy, byli powstańcy wielkopolscy, czynni działacze polityczni i państwowi, parlamentarzyści – jak ks. Stanisław Hoffmann z Pinczyna, ówczesny poseł na sejm RP. Byli działacze samorządowi, jak b. starosta tczewski Wacław Dytkiewicz, b. burmistrzowie Karol Hempel z Tczewa, dr Stanisław Chmielecki i Teodor Pruszak z Pelplina, lekarze i adwokaci, kupcy i urzędnicy. Podczas zmasowanej akcji wyniszczenia katolickiego kleru, 16 X 1939 r. rozstrzelano tutaj 32 kapłanów (wśród nich sługa Boży ks. Reginald Krzyżanowski, proboszcz z Sumina). Kilka dni później podobny los spotkał 43 nauczycieli polskich z sędziwym inspektorem Julianem Odyą. Niespełna tydzień po nich zamordowano tutaj 23 mieszkańców Pelplina, w tym pracowników tamtejszej cukrowni. Podobnie jak więźniów obozu przejściowego w Gniewie, czy też starogardzkiego aresztu więziennego. W masowych grobach pogrzebano też pomordowanych pacjentów szpitala kocborowskiego – blisko 2,5 tys. ofiar przez hitlerowców uznanych za niegodnych życia. Zbrodniczy nazizm łatwo znajdował swoje ofiary, a Las Szpęgawski zapełniał się zbiorowymi ich mogiłami do końca lat okupacji.

Długa jest ta lista ofiar, liczona w tysiące, chociaż tylko w części do dziś rozpoznana i upamiętniona. Bezimienne groby masowe dobitnie poświadczają skalę Szpęgawskiej Golgoty, a wypalone szczątki ofiar (ten ostatni jeszcze akt poniżenia ze strony niemieckich zbrodniarzy) zespoliły się z ziemią przesiąkniętą ich krwią. Niejednokrotnie upominaliśmy się - także z tego miejsca - o przywrócenie bezimiennym grobom choćby symbolicznego już po latach śladu po zamordowanych: ich imion i nazwisk. Na ile to jest jeszcze możliwe, należy anonimowość mogił zastąpić wspólnym epitafium pomordowanych. Pamięć o niewinnych ofiarach szpęgawskiej zbrodni godna jest takiej formy przywrócenia im tożsamości, a tym samym właściwego upamiętnienia. Upływający czas przynagla do podjęcia tego zadania.

            W tym miejscu naznaczonym zbrodnią na bezbronnych ofiarach godzi się pytać o jej przyczyny. Po wielekroć zadawano sobie to fundamentalne pytanie, szukając na nie odpowiedzi: dlaczego? W imię czego to wszystko się stało? Skąd ta potworność czerpała inspirację i zachętę, skąd brała przyzwolenie i usprawiedliwienie. Moralnym odniesieniem jest samo zło, które sprzeciwia się sprawiedliwości, człowieczeństwu, łamie godność i zabija. Jest źródłem nienawiści, czerpiącej pożywkę z najniższych instynktów i satysfakcję z pognębienia innych, nastawionej na poniżenie i zniszczenie drugiego człowieka za wszelką cenę. To zło nie przeminęło wraz z ustaniem czasu okupacyjnej pogardy zwycięzców dla pokonanych. Ono i dziś odzywa się, a dzięki współczesnym środkom komunikacji elektronicznej rozlewa się i zatruwa świat (globalny i lokalny). Lubuje się w szukaniu sobie wroga, albo go sobie cynicznie wymyśla, dla niskiej satysfakcji samego poniżania. Bezkarność zła nieuchronnie prowadziła do niepohamowanego bezprawia, a szczególnie zespolona z pogardą wobec innych, napędzała agresję i zbrodnię. Taki jest bowiem zawsze ów mechanizm zła. Szpęgawsk jest naocznym tego świadectwem. Tutaj odczytujemy zadziwiająco bolesną prawdę o człowieku, który może być bezwzględnym katem dla jego bezbronnej ofiary. Szpęgawsk też pokazuje, jak daleko sięga bezprawie, jak łatwo przychodzi unicestwić człowieka w imię własnych racji, chorych ambicji i pielęgnowanych w sobie złogów nienawiści. Zło nie cofnie się przed najgorszym. Tu, w Lesie Szpęgawskim, nietrudno pojąć, dokąd sięgają granice nienawiści i bezprawia. Odpowiedzią jest to masowe cmentarzysko szpęgawskie – zachowane tu masowe groby ofiar pomordowanych z tych właśnie pobudek. Ono wręcz ostrzega, by nigdy już nie zatriumfowało zło posunięte do granic barbarzyństwa.

            Pomimo upływu dziesiątek, lat szpęgawska nekropolia leśna przyzywa w to miejsce nie tylko najbliższe rodziny ofiar, ale też każdego, komu tamta zbrodnia nie pozwala zapomnieć o tragedii naszych rodaków. Nie powinno być nikogo, kto nie zna bolesnej historii tego miejsca uświęconego krwią tysięcy niewinnie pomordowanych. Tutaj przechodzi się naocznie lekcję historii, która przenika do serca i budzi refleksję nad naszą przeszłością. To jest obowiązek i powinność każdego pokolenia, gdyż ofiara poniesiona za polskość staje się zobowiązaniem dla wszystkich, którym nie jest obca więź z dziejami narodu, z jego etosem patriotycznym i moralnym, za co tak obficie Polacy oddawali życie.

            Z tą świadomością dziś, 76 lat od rozpoczęcia tutaj bezlitosnej zagłady ludności ziemi kociewskiej, stajemy pośród tych bezimiennych zbiorowych mogił, ażeby złożyć hołd niewinnym ofiarom hitlerowskiej przemocy. W tej ciszy szpęgawskiego cmentarzyska chcielibyśmy usłyszeć ich głos, może tylko szept prośby o to, aby budować dany nam czas na solidarnej i zgodnej wspólnocie – bez nienawiści i pogardy z jakichkolwiek pobudek – aby nasz czas upływał w pokoju i łączył wszystkich dla dobra Ojczyzny.

                                                                                        Ryszard Szwoch                                                                                                                                    

[Szpęgawsk, dn. 27 IX 2015 r.]